Gość wigilijny

Trusia, to kolejny nasz tymczasowy nabytek. Trafiła do mnie w ramach roszad wolontariackich na tzw. „doswojenie”. Dziewczynka jest nieco płochliwa, ale to nikogo nie powinno dziwić, zważywszy na to, co przeszła mieszkając na ulicy. Kotka została znaleziona z wyrwanym splotem barkowym i do końca życia będzie miała niesprawną łapkę. Jej to oczywiście w niczym nie przeszkadza. Bawi się, biega, figluje z innymi kotami. Ale nowy opiekun musi być wyjątkowy, bo Trusia jest wyjątkowym kociakiem…

I jest niezwykle urodziwa 🙂

Dzik nie jest taki dziki

Przyszedł czas na pierwszego dzikusa. Korek, to znajda, która nie pałała wielką miłością do człowieka. Nawet aromatyczne przysmaki nie były w stanie skusić go do wyjścia z czeluści sofy. Gdy cały dom zasypiał, rozlegało się cichutkie chrupanie z miseczki. Jeden fałszywy ruch i w ułamku sekundy czmychał do swojej kryjówki.

Jak postępuje się z takim delikwentem?

Pomimo ogromnej płochliwości, Korek nie należał do kotów agresywnych. Gdy po wielkich trudach polowania trafiał na ludzkie ręce, strach go paraliżował. Naszym zadaniem było udowodnienie mu, że ludzkie dłonie i kolana, to cudowności, o których każdy kot tylko marzy.

Po tygodniu zasadzek i przymusowego głaskania zauważyliśmy postępy… Pewnego poranka wszyscy razem obudziliśmy się na jednym łóżku. Ku naszemu zdziwieniu nie było panicznej ucieczki. Nieśmiałe ocieranie zaczęło przeradzać się w fikołki i odważne prośby o drapanie za uchem aż po natarczywe podsuwanie do pieszczot swojego brzucha. Sprzedany!

Po kilku tygodniach maluch trafił do swojego domu. Jego adopcji podjęli się właściciele zaprzyjaźnionego sklepu zoologicznego, w którym systematycznie wieszamy anonse adopcyjne naszych podopiecznych 🙂 Zakiełkowała w nas obawa, że w nowym domu Korek znów się wycofa i nie da szansy opiekunom na poznanie jego prawdziwej natury miziaka. Pierwsze dni były ciężkie, stopniowo jednak ciekawość zwyciężyła nad onieśmieleniem. Korek wyruszył na podbój swojego nowego domu, ogrodu i domowników.