Ryszard i Tadeusz

Klasyka Kota Dachowego, czyli Ryszard i Tadeusz, to chyba najbardziej bure koty ze wszystkich burasów na świecie. Idealne kształty i umaszczenie kota europejskiego krótkowłosego… chyba muszę napisać do FIFe 😉

Ryszard i Tadeusz

Ryszard i Tadeusz

Ryszard z wywiązanym śliniaczkiem i we frotte skarpetkach oraz Tadeusz w jednolitym kombinezonie w wyraźne prążki i cętki zachwycają swoimi nieziemsko miękkimi futerkami, okrągłymi, ustawionym lekko skośne oczami oraz cudownie łagodnymi charakterami, których pozazdrościłby im niejeden przystojniak z „papierami”. 

Rysio Rysio Rysio Rysio Rysio Rysio Tadzio RysioTadzio

Tymczasowy duet

Galeria

This gallery contains 18 photos.

Imbir i Groszek, półroczni, wykastrowani, szukają domu już od jakiegoś czasu i mimo zjawiskowej, nieco egzotycznej urody coś im się nie wiedzie. Teraz, gdy rozpoczął się „baby boom” wśród kotów, ich szanse wydają się jeszcze mniejsze. A przecież nie każdy chce małego, … Czytaj dalej

Ringo vel Miecio

Mietek – idealny kandydat, dla kogoś, kto szuka kota spełniającego następujące warunki:
– potężne rozmiary i grube łapy,
– wielkie, „mysie” uszy,
– nachalna wylewność w okazywaniu uczuć,
– bezkonkurencyjna zdolność do niszczenia piórek na patyku,
– niewybredny i nieokiełznany apetyt,
– bezdyskusyjna uległość przy zabiegach higienicznych i wizytach weterynaryjnych 🙂

Tymczas za tymczasem

Trudno jest przewidzieć, kiedy na horyzoncie pojawi się wymarzony dom dla tymczasowego kota. Przy kotach niepełnosprawnych, to jeszcze bardziej karkołomne zadanie. Najlepiej założyć, że taki maluch trochę u nas zabawi i jest też takie prawdopodobieństwo, że z malucha zrobi się staruch, a przynajmniej nastolatek 😉

Trusi się jednak poszczęściło. Nie zasiedziała się dziewczyna długo. A dom do którego trafiła? Takiego miejsca życzyłabym sobie dla każdego mojego podopiecznego.

Trusia zamieszkała na Mokotowie w stolicy, a jej miejsce szybciutko zajął kolejny kociak. Ringo ma pół roku i wygląda jak klon słodkiego Lolka, ale jest większy… znacznie większy… znacznie, znacznie większy… Trochę drżę na myśl, co z niego wyrośnie ;D

Może weźmie go jakiś wielbiciel olbrzymich, dzikich kotów, który zapragnie mieć nieco zminiaturyzowany ich odpowiednik w swoim M 😀

Gość wigilijny

Trusia, to kolejny nasz tymczasowy nabytek. Trafiła do mnie w ramach roszad wolontariackich na tzw. „doswojenie”. Dziewczynka jest nieco płochliwa, ale to nikogo nie powinno dziwić, zważywszy na to, co przeszła mieszkając na ulicy. Kotka została znaleziona z wyrwanym splotem barkowym i do końca życia będzie miała niesprawną łapkę. Jej to oczywiście w niczym nie przeszkadza. Bawi się, biega, figluje z innymi kotami. Ale nowy opiekun musi być wyjątkowy, bo Trusia jest wyjątkowym kociakiem…

I jest niezwykle urodziwa 🙂

Znaleziątko

Czy w wymuskanym blogu, gdzie urocze kociaki zerkają z każdej fotografii, jest miejsce na smutek i cierpienie? Kierować się tym, co inni chcą oglądać, przy czym wypoczywają, relaksują się i regenerują, czy tym co zobaczyć powinni? Moją intencją rozpoczynając przygodę z blogowaniem, było pokazanie prawdziwych emocji, które towarzyszą prowadzeniu domu tymczasowego oraz pracy na rzecz bezpańskich zwierząt. Ostrzegam więc – nie zawsze będzie cukierkowo…

Praca wolontariusza fundacji prozwierzęcej, to nie tylko przytulanie mięciutkich futerek, a właściwie – przede wszystkim nie to. Mając duszę społecznika, czując potrzebę pomagania, trzeba mieć świadomość, że niejeden obrazek, którego będziemy świadkiem zmrozi nam krew w żyłach lub przynajmniej nas mocno zasmuci.

Początkowo wydawało mi się, że widok chorego zwierzęcia, krwi, odchodów czy zabiegu operacyjnego będzie czymś czego „nie przeskoczę”. Teraz wiem, że dla dobra zwierzęcia włącza mi się tryb „cold bitch” i jestem w stanie przetrzymać wiele. Może później, gdy już emocje opadają, czasem coś pęknie, zejdzie powietrze, popłynie łza. Wtedy to już nie ma większego znaczenia, bo zadanie zostało wykonane.

Od wczoraj leczymy malutkie „znaleziątko” – czarną dziewczynkę napotkaną, gdy leżała bezwładnie na środku chodnika. Kotka jest bardzo chora, ale walczymy i teraz tylko to się liczy…

Lolo

Spójrzcie w te oczy i przyznajcie się szczerze.

Czy da się odmówić takiemu spojrzeniu? Lekko przymknięte, maślane oczka błagające, by wziąć go na kolana i głaskać, drapać, przytulać… godzinami. Tak godzinami! Takiego miziaka jak Lolo koci świat dawno nie widział. To kot, który mógłby żyć pieszczotami. Szukamy mu domu, ale to nie będzie takie proste. Potrzebna jest osoba, która ma czas, by zapewnić temu słodziakowi pożądaną przez niego codzienną porcję czułości.

Zapach lasu

– Już sobie poleżałeś. Wyłaź! Teraz moja kolej!
Kuku bezskutecznie próbuje wyjąć Lola  z koszyka pachnącego świeżymi grzybami…

Wszelkie zapachy „parkowo-leśne”, to dla kota nie lada gratka. Kasztany i żołędzie już były i się znudziły, a las…mmmm…las chłopaki czują pierwszy raz w swoim życiu.

Koniec retrospekcji

W tempie ekspresowym pokazałam co było, by teraz… z pełną premedytacją, dzień po dniu, z najdrobniejszymi szczegółami, psychopatyczną precyzją rozpływać się nad urokami i zasmucać nad problemami „tymczasownia” 😉

A poważnie? Pewnie będzie tak, że w zależności od chęci, biometu oraz natłoku pracy zawodowej i fundacyjnej (tak, tak, dom tymczasowy, to tylko kropla w morzu) raz spłodzę kwiecisty elaborat, raz powalę stylistyką częstochowską, innym razem bąknę pod nosem lub zamilknę na dni kilka.

Skąd dualizm formy w wypowiedziach? Bo odwalamy robotę „my”, a blogowym ekshibicjonizmem zajmuję się „ja”.

Koniec retrospekcji, to początek Lolo i Kuku