Adopcje w tzw. dwupaku, to chyba w działalności domów tymczasowych czy fundacji spore osiągnięcie. Nie jest sztuką „wepchnięcie” dwóch kotów zamiast jednego, ale jest już nią przekonanie potencjalnych opiekunów o słuszności takiej adopcji, o korzyściach płynących i dla domowników, i samych kotów, tak by wychodząc z domu tymczasowego z nowymi „nabytkami” byli przekonani, że decyzja, którą podjęli była wyłącznie ich własną 😉
Nowi opiekunowie Rysia i Tadzia byli „indoktrynowani” na dwóch frontach 🙂 O tym, jak bardzo buraski są ze sobą zżyte i grzechem byłoby je rozdzielać grzmiał, w rozmowie z potencjalnymi opiekunami, ich osobisty weterynarz. Ja grzecznie potakiwałam dodając od siebie zaobserwowane szczegóły tej wielkiej braterskiej miłości.
Tłumaczę sobie, że adopcja chłopaków w dwupaku, była zasługą moich niesamowitych umiejętności perswazji oraz rozbudzania empatii. A rzeczywistość jest taka, że Rysio i Tadzio trafili pod strzechy do niepoprawnych kociarzy, co „zjedli zęby” na temacie i od samego początku wiedzieli, że nigdy nie pozwolą na rozdzielenie braci 😀