Gimbaza, czyli Florki

Przyszły na moment i zasiedziały się kilka miesięcy.

To jedne z tych kotów, u których mogłam zaobserwować całkowitą metamorfozę w każdym aspekcie ich kociego jestestwa. To również jedne z tych kotów, które zostają naznaczone piętnem miejsca, w którym je znaleziono. I to także te koty, które swą wdzięczność, za uratowanie im skóry okazują w bardzo nietypowy (często kłopotliwy) sposób.

Florki zostały odłowione na terenie piotrkowskiej Straży Pożarnej. Ich matkę znaleziono martwą, a one z gilem do pasa, wrzodami i strachem w oczach wypatrywały czegoś do jedzenia. Cała interwencja łącznie z pomyłkami „płciowymi” została opisana na stronie Miasta Kotów, ale ja nie o tym… ja o przemianie, wdzięczności i magii kocich imion. 

METAMORFOZA

Ich pierwsza wizyta w klinice weterynaryjnej przeraziła nawet wytrawnych lekarzy, którzy, gdy tylko zobaczyli oznaki agresji i szaleństwa w oczach przy wykonywaniu podstawowych zabiegów nie wróżyli nic dobrego. Było i prychanie, i syczenie i żył wydrapywanie… nawet bieganie po suficie. – Pani Dagmaro, leczymy i wypuszczamy. Z tych dzikusów nic nie będzie. Tylko się męczą… 

Florka

Florka chora i dzika, czyli początki…

Leczenie na szczęście się nieco przedłużyło, a dziewczyny siedząc w klatce, pomiędzy kolejnymi wizytami w klinice, miały dużo czasu na przemyślenia. Źle nie karmią, w pupę ciepło, kocyk jest, parę nie najgorszych zabawek; jak będzie poprawa zachowania, to może nawet z klatki wypuszczą.

Jak przemyślały, tak też zrobiły. Dziwne to uczucie, gdy wsuwasz miseczkę do klatki w obawie, czy ręka po wyjęciu będzie miała tyle samo palców co przed, a tu trach! Zaskoczenie! Zamiast zębów – baranek! Od tej pory są miziakami. Taka sytuacja…

Bycie oswojonym kotem, to jednak nie wszystko. Powiedziałabym nawet, że to najmniejszy problem. W sumie, to nawet wolałabym, by były wyłącznie miziakami, ale niestety są pro ludzkie wraz z całym „dobrodziejstwem” ich bogatych osobowości. 

UPODOBANIE DO ZABAW NOCNYCH

Pomieszkujące w domach tymczasowych koty, zazwyczaj po kilku tygodniach przystosowują się do rytmu dobowego, który preferują rezydenci oraz opiekunowie, czyli śpimy w nocy, jemy i bawimy się za dnia. Florki przyjęty system olały i myślę, że osiągną spokój dopiero wraz z dojrzałością płciową i lekką nadwagą. Trzecia w nocy to odpowiedni czas na pościgi, rzucanie zabawkami, turlanie grzechotek, skoki na pełny pęcherz śpiących domowników, polowanie na palce od nóg, o dziwnym zwyczaju monotonnego, wielominutowego stukania sznurkami od rolet w szybę nie wspominając. :/  

3

Akrobacje Florki Bis

O zgrozo, swoim zamiłowaniem do nocnych hałasów zaintrygowały inne koty. Przesypiająca grzecznie do tej pory noc Amelka obecnie preferuje zrzucanie z półek telefonów komórkowych, długopisów i ołówków oraz włączanie z pilota różnych urządzeń elektronicznych. Benia, nie mogąc spokojnie przespać nocy, głośnym darciem (miaukiem tego nazwać nie można) domaga się o 4 nad ranem śniadania, a Rudolf swój rytuał kilkunastominutowych pieszczot przesunął z 6.30 na 5.00.

GUSTA KULINARNE

Florki to koty wszystkożerne, choć mają kilka nietypowych upodobań kulinarnych, które mogą zaskoczyć niejednego znawcę kocich zwyczajów. I nie wiem, który z nich jest bardziej denerwujący. Zamiłowanie do pieczywa okazywane jest bardzo ostentacyjnie. Pociąg do pachnącego chlebka i świeżych bułek jest tak silny, że jakakolwiek próba odebrania kromki bądź wyciągniętego z chlebaka na środek mieszkania całego bochenka jest niemożliwa. Warczenie na miarę dzikiego zwierza jest tak urocze, że odpuszczam, a Florki z dumnie wypiętą piersią wygryzają dziury, tarmoszą i paradują po mieszkaniu z moim niedoszłym posiłkiem. Drugi konik „kulinarny” chyba bardziej behawioralny, związany jest z traumatycznymi przeżyciami z kocięctwa. „Ciamkanie” moich włosów połączone z mocnym ślinotokiem i głośnym mruczeniem, najczęściej w środku nocy. Yucky…

TURECKIE WANY Z PIROMAŃSKIMI CIĄGOTAMI 

Imiona po patronie zobowiązują. Jak się przyszło na świat wśród strażackiej braci, to ogień i woda nie są straszne. Ich fascynacja wodą jest chyba silniejsza niż u tureckiego wana. Uwielbiają moczyć łapy, pić wodę z kranu, umywalki, zlewu, leżeć w mokrej wannie, a potem odciskać na podłodze całego mieszkania mokre łapy. Niezdarne przechadzanie się po rancie wanny przygotowanej do kąpieli, to standardowy rytuał i standardowo kończący się przypadkowym skokiem wraz ze wszystkimi kosmetykami, których kurczowo próbują się złapać przed ostatecznym zanurzeniem. Co dzieje się potem, nie trudno sobie wyobrazić. Wodny armagedon opanowuje całą łazienkę…

Ciągoty Florek do żywego ognia odkryłam nieco później, wraz z nastaniem chłodów. Tealighty, świece, kominki zapachowe, kadzidła pozwalają mi przetrwać jesienno-zimowe wieczory, których nie jestem wielką miłośniczką. Odkąd Florka stopiła sobie wszystkie wibrysy, a Florka Bis zachlapała gorącym woskiem pół ściany w pokoju, zostałam zmuszona nieco rozważniej  planować miejsca, w których stawiam świeczki.  

Florka

O światełka! Trzeba zapolować…

Gdyby Florki potrafiły odpalać zapałki i odkręcać kurki, poważnie bym się obawiała o los swojego mieszkania.

POZA TYM

A tak poza tym, to cudowne kociaki. Uwielbiają się tulić, być noszone na rękach, gadać z człowiekiem, spać. Czasem są naprawdę bardzo grzeczne. Naprawdę…

Florka

Grzeczny kotek…

Red Dot

Jej cudowne działanie znają wszyscy współlokatorzy i miłośnicy kotów. Żaden ze znanych mi  kotów jeszcze się jej nie oparł. Niektóre, jak Benia, jej widokiem cieszą się i ekscytują w  bardzo niewidocznym i głębokim środku… ale to wyjątek. Pozostałe raczej reagują dość sztampowo – gotowością do polowania, naprężonymi wibrysami, rozszerzonymi do maksymalnych rozmiarów źrenicami, ruchem ogona nerwowo zamiatającym okruszki na podłodze… A potem są podskoki, pościgi, fiflaki, salta lub kilkunastominutowe zamarcie w tępym stuporze.

Rysio i Tadeusz obserwują...

skupienie

Dwie to zdecydowana przesada!hmmm

i jeszcze Kuku...

i polowanko

I tak do wyczerpania baterii :)

Czasem mam tylko lekkie wyrzuty sumienia i obawy, że może jednak piórko na patyku jest lepsze… bo za te wszystkie próby jest nagroda, upolowana zdobycz, namacalna, lekko zdezelowana i wyśliniona, ale jest. Można ją złapać zębami, wytarmościć, nawarczeć na innych współpolujących i dumnie przechadzać się z nią po mieszkaniu – ze swoim trofeum prawdziwego drapieżcy i warriora. A kropka? Co zrobić z kropką? Red Dot – przyczyna kocich frustracji i utraty wiary w swoje wrodzone, łowcze talenta?

Każdy kot ma dwa końce

Pierwszy koniec kota:
Obcowanie z kotem relaksuje, odpręża, obniża ciśnienie krwi. To udowodnione naukowo. Niska częstotliwość jego pomruków działa terapeutycznie. Leżenia na kanapie z kubkiem gorącej herbaty i wtulonym w człowieka kotem nie da się porównać z niczym innym i niczym innym zastąpić. ♥ Obserwowanie rozbrykanego mruczka jest doskonałą alternatywą rozrywki przed telewizorem czy komputerem. Godzinami można patrzeć na harce, zabawy, wygłupy i pościgi swojego pupila. Swoją ekwilibrystyką i pomysłowością potrafi rozbawić nas do łez. Śmiejemy się do rozpuku, szczerze, a z każdym wdechem dotleniamy organizm i produkujemy endorfiny. ♥ Przyjemność z uszczęśliwiania kota nowo nabytymi smakołykami – bezcenna. Ociera się o nas w podziękowaniu, pomiaukuje radośnie. Toniemy w jego „shrekowo” rozszerzonych źrenicach ♥ I ta rozpierająca duma, gdy odwiedzają nas znajomi i rozpływają się nad urodą naszego kota, jego błyszczącą, zadbaną sierścią, delikatnymi, miękkimi ruchami i nienagannymi manierami.

Drugi koniec kota:
Czasem jest jednak daleko od ok, a o spokoju i długich ruchach można zapomnieć. Niespodzianki, jakie zdarza się zastać w domu po powrocie z pracy, potrafią przejść nasze najśmielsze przypuszczenia. Rozbita doniczka, którą wieźliśmy pół Polski z Jarmarku Dominikańskiego, podarta w strzępy zazdrostka – pamiątka rodzinna po babci, wybebeszony fotel, choć zaraz obok stoi piękny, kupiony za fortunę, nowiusieńki drapak. ♥ Rosnące ciśnienie nam raczej nie służy, gdy projekt na wczoraj daleko w lesie, a nasz kot zapragnął spacerować po klawiaturze i ocierać się o monitor. Wielokrotnie zrzucany na podłogę wraca jak bumerang. ♥ Nowy smakołyk? Rozczarowanie, foch i ignorowanie przepysznego dania w misce potrafi czasem frustrować, gdy uświadomimy sobie ile zachodu kosztowało nas jego zdobycie. ♥ I ten wstyd, gdy akurat podczas niedzielnego obiadu ze znajomymi, między drugim daniem a deserem, nasz kot postanowił zrobić najbardziej cuchnącą na świecie kupę i to jeszcze niekoniecznie do kuwety.