Porażka adopcyjna

Jak sobie radzić z nieszczęśliwymi wypadkami losowymi? Jak sobie wytłumaczyć, że nie mamy na wszystko wpływu? Jak nie gromadzić w sobie wątpliwości, poczucia winy, żalu i złości? Nie potrafię, gdy w grę wchodzi zdrowie i życie żywej istoty. Wracam myślami, analizuję… Dzielenie się tym, co leży na sercu, nie przynosi ulgi. Minęło już wiele tygodni, a ja ciągle do tego wracam. Pierwsza porażka adopcyjna i kolejnej nie zniosę… 

Wpis nieco osobisty

Miał być Kuku a tu znowu ja.

Zaniedbałam pisanie, przyznaję się bez bicia, a Kuku był jedynie pretekstem, wymówką na blogowe lenistwo, którego opanowanie przychodzi mi ostatnio z niezwykłym trudem. Poza tym, zrzucenie odpowiedzialności za prowadzenie bloga na kogoś równie jak ja chaotycznego i leniwego nie mogło zakończyć się inaczej, jak tylko zastojem i sporymi zaległościami.

Zrodził się jednak w mej głowie pewien plan. Nic wyszukanego – trenowanie ciała i ducha, czyli sporo samorozwoju związanego z motywacją do pracy oraz tyle samo aktywności fizycznej, czyli produkujący endorfiny fitness. Powoli rozbudził się też we mnie imperatyw do jego realizacji i jestem na dobrej drodze do powrotu na swe nieco grafomańskie tory kociego bloga, o tężyźnie fizycznej nie wspominając.

Wspieram się „narzędziami” i metodami, do których jeszcze niedawno miałam ambiwalentny stosunek, a do których zaczęłam się przekonywać po ukończeniu przymusowego szkolenia w pracy oraz podczytując zaprzyjaźnionego blogera. Moje ironiczne (typowe dla kociej natury) podejście do teorii porządkujących każdą sferę ludzkiego życia uległo lekkiemu przewartościowaniu. Nic rewolucyjnego, ale zawsze to jakaś zmiana.

Kupiłam w sklepie papierniczym pięknie oprawiony notatnik z grafiką Joanny Sarapaty (bez kota!). Takich notesów, pamiętników, kalendarzy i zeszytów miałam w domu całe mnóstwo i nigdy z tego nic nie wynikało. Po prostu sobie były, a jak już zebrało się ich za dużo, to trafiały zupełnie niezapisane na makulaturę. Obiecałam sobie, że ten losu poprzednich nie podzieli. Noszę go zawsze przy sobie i gdy tylko rodzi się w mej głowie mniej lub bardziej ciekawy pomysł, szybko go zapisuję.

notatnik na pomysły

notatnik na pomysły

Na ścianie w pokoju zamontowałam tablicę. Kolorowymi flamastrami ogarniam na niej towarzyszący mi każdego dnia myślowy chaos, a jak nie ogarniam to po prostu sobie rysuję. 🙂 Łaskawie dzielę tablicę z M., który również odkrył jej zbawienne właściwości. Atmosfera reorganizacyjna udzieliła się nawet kotom. Rudolf docenił obły kształt flamastrów doskonale toczących się po podłodze i zdecydowanie tej wiedzy nadużywa. 

Założyłam profil na Endomondo. Tym endomondowym efektem jestem zaskoczona najbardziej. Po każdym powrocie z ćwiczeń, zrzucam buty i kurtkę, nie zwracając uwagi na oburzone moją ignorancją głodne koty, pędzę odnotować trening, czyli mój kolejny mały sukces. I co ciekawe, nie padam zmęczona. Początki są obiecujące…

….

No i nie mówię nie. Być może czasem Kuku przemówi, ale blog jest mój i bez walki go nie oddam. 😉