Jeden na milion

Hirek wyprowadził się na swoje włości, a wśród moich rezydentów nastała radość. :/
Nareszcie nikt bezczelnie nie wykrada jedzenia z miski Kuku i nie zmusza go do zapasów w porze drzemki. Nikt nie robi „nalotów dywanowych” ze stołu na plecy Rudolfa i  nie okupuje jego prywatnego hamaka. Nikt bezczelnie nie łamie „sądowego” zakazu zbliżania się kotom tymczasowym do babci Beni. Cała trójka swoją wdzięczność okazuje na każdym kroku, a słodka słodycz leje się strumieniami.

Czasem przeraża mnie to ich czyste wyrachowanie, tym bardziej, że jest mi jeszcze troszkę smutno po rozstaniu z Hirkiem. Po żadnym kocie w naszym domu tymczasowym nie było nigdy tak bardzo pusto…

I choć wiem, że pustkę trzeba jak najszybciej wypełnić, to nic nie zmienia faktu, że taki kot, jak Hirek trafia się jeden raz na milion. Mogę zaryzykować stwierdzenie, że jego nowi opiekunowie trafili w Totka.