Nieco markotny ostatnimi dniami Rudolf odzyskał pogodę ducha, gdy jego ukochany Pan powrócił do domu po trzech tygodniach nieobecności. Zazwyczaj nienachalny, odrobinę wyniosły, łaskawie pozwalający się pogłaskać – tym razem natarczywie domagał się pieszczot, rujnując w ciągu jednego dnia, tak długo budowany wizerunek humorzastego królewicza.
– Nie wyjeżdżaj już więcej na tak długo. Będę grzeczny. Obiecuję.
szczęśliwy kot jest szczęśliwy 🙂
Czysta rozkosz patrzeć na coś podobnego 🙂
mója kotka też tak robiła – był rytuał a moje głaski były najwazniejsze. Cudowne.
Szczęśliwy Rudolf:)