Każdą swoją podopieczną kocha bezgranicznie, całą mocą swojego czarnego, futrzastego serducha. Jest kompanem do zabaw, karcącym ojcem, bratem, stróżem, higienistą. Żadnej nie daje odczuć, że były przed nią inne i że z pewnością będą po niej następne. Delikatny, czuły, oddany, męski i obowiązkowy – taki jest Kuku. Po prostu – lover i bodyguard w jednym.
Przepiękne zdjęcia kota doskonałego. Wielkie głaski 😉
Dzięki 🙂
a jak sie zachowuje Kuku, tak w pierwszej chwili, jak sie pojawia nowe kocie? z dystansem najpierw, czy od razu uderza z goscinnoscia? 🙂
Bywa różnie, pierwsze dni zachowawczo, a potem zabiera się za robotę 🙂
Kochany Kuki:-)
NAsz Krzywy też taki był – kochał wszystkie nasze tymczasy
Super Kot:)))
najlepszy na świecie 🙂
Uwielbiam te Twoje zdjęcia, bo one świetnie oddają to, co dzieje się w porządnym domu tymczasowym 🙂 I tak po cichu zazdroszczę tych kocich gości w Waszym domu… A Kuku to super hero wujek 😀
No takie sobie zdjęcia.. w niczym nie dorównują „rudym fotom”, ale dziękuję za dobre słowo, bo staram się jak mogę 🙂
A co do porządnego domu tymczasowego, to tu skromna nie będę 🙂 – jest porządny 🙂
Nie zgadzam się! Po prostu skromna jesteś i tyle, foty są rewelacyjne 🙂 A dom – wiadomo, tutaj o skromność bym Ciebie nie podejrzewała, robisz wielką i świetną robotę, a kociaki, które wychodzą z Twojego domu, to odchuchane skarby 🙂
Dziś znalazłam tego bloga i z miejsca się zakochałam, w fenomenalnej jakości zdjęciach, mądrych tekstach, nieziemsko pięknych kotach (to akurat żaden cud, wszystkie koty są nieziemsko piękne). Co za wspaniałe miejsce, ten tymczasowy dom i ten blog! Bardzo dziękuję, na pewno będę od teraz stałym gościem 🙂
A Kuku bardzo przypomina mi mojego ukochanego (psst, mam nadzieję że pozostałe trzy futrzaki nie usłyszały…) Topika, vel Migotka. Też smoliście czarny z jedwabnym połyskiem, futerko jak najprzedniejszej jakości gęsty, króciutki, miękki aksamit, a przede wszystkim błyskotliwa, lotna inteligencja i niezwykle przyjazny i wyrozumiały stosunek do świata ożywionego i nieożywionego (to chyba pochodna tego intelektu…). Przybył do naszego domu niejako przez przypadek (mieliśmy przygarnąć jego siostrę, ale podczas wizyty zapoznawczej wskoczył mężowi na kolana, zwinął się w kłębek w zgięciu jego (męża) łokcia i słodko zasnął – byliśmy „trafieni, zatopieni”) i w niemowlęctwie wyglądał jak „piorun w rabarbar” (siostra zresztą też, ją oczywiście też zaprosiliśmy do wspólnego mieszkania) – stąd dostali imiona Topik i Topcia. Teraz, gdy wyrośli, urodą, charakterem i zachowaniem zdecydowanie są Migotkiem i Panną Migotką (tyle tylko, że oba są czarne).
Przepraszam za to wodolejstwo, ale mam wrażenie, że akurat Autorka tak przepełnionych miłością wpisów o kotach zrozumie, że o ukochanych kotach strasznie trudno jest NIE pisać dużo…
Kończąc: czy mogłabym się dowiedzieć, jakiego sprzętu używa Pani do fotografowania czarnych kotów, np. Kuku? (Widziałam też zdjęcia czworga rodzeństwa o apetycznych imionach – cudo absolutne!) Ja bezskutecznie usiłuję zrobić mojemu Migotkowi przyzwoite zdjęcie oddające jego powalające piękno: albo włącza się lampa błyskowa i psuje cały efekt, albo zdjęcie wychodzi nieostro… Możliwe zresztą, że przyczyną jest nie tyle sprzęt fotograficzny, co raczej moja „sprawność inaczej” w zakresie obsługi urządzeń elektronicznych 😉
Jeszcze raz, dziękuję za wszystko, co Pani robi dla kotó i za to, że znajduje Pani czas na tworzenie tegobloga.
Pozdrawiam,
Joasia
Bardzo się cieszę i dziękuję za taaaaaaaaaaakie komplementy 🙂 Aż chce się dalej pomagać, fotografować i o tym pisać 🙂 Czuję się zaszczycona, że dołączasz Joasiu do grona czytelników mojego bloga 🙂 A zdjęcia? Zdjęcia robię Nikonem lustrzanką, bez lampy, po małym kursie fotograficznym 🙂 Ale kocham fotografować koty, więc pewnie efekt jest też zasługą miłości 😀