Pani Ewa wczoraj wyjątkowo poszła do pracy piechotą… Ciche „pi”, które usłyszała ze śmietnika niestety nie było szczurem. Z duszą na ramieniu zajrzała do kontenera, w nadziei, że to nie to, o czym myśli, a tam… po stercie odpadków gramoliło się małe Czarne Coś. Co mogła zrobić? Zawinęła w płócienny worek na zakupy, mocno przytuliła i pobiegła do pracy. Kociaczek ma ok. 3 tygodni, nie je samodzielnie, nie załatwia się samodzielnie, a pani Ewa z takim maluchem do czynienia ma pierwszy raz. Niestety moja pomoc nie mogła polegać na zabraniu szkraba. Dostarczyłam kocyki, podkłady, termoforek, mleko, leki, wytyczne dotyczące opieki i pani Ewa od dziś ma żłobek w domu. Czarne Coś łapczywie dopadło do strzykawki z mlekiem. Po masażu brzuszka elegancko zrobiło siusiu i kupkę. Będziemy maluszka doglądać i trzymać za niego kciuki.
Niestety, nie udało się… Czarne Coś odeszło za Tęczowy Most :((