Moje koty, te prywatne i tymczasowe, mają dach nad głową, opiekę (czasem chyba nawet przesadzam:)), jedzonko, zabawki, człowieka na zawołanie i wszystko czego dusza zapragnie. Leżą sobie w hamaku lub na poduszce, łapią przez szybę słoneczne promienie i mają wszystko w nosie. Nie pozwala mi to jednak zapomnieć, że gdzieś tam w blokowych piwnicach jest jakieś futro, któremu jest gorzej, któremu marznie dupka zimą i że tak niewiele potrzeba, żeby to zmienić.
Postanowiłyśmy z G. (G. prowadzi bliźniaczy dom tymczasowy :)) sprawdzić się w majsterkowaniu. Przestudiowałyśmy dogłębnie internetową instrukcję budowania bud styropianowych, wybrałyśmy się na zakupy i rozpoczęłyśmy produkcję…
Do środka jeszcze tylko sianko lub pocięty polar i gotowe. Może do Tadź Mahal im daleko, ale swoją funkcję spełnią doskonale. Są zabezpieczone grubą warstwą styropianu i kocem termicznym. Efekty naszej pracy trafią do zaprzyjaźnionych karmicieli, którzy znają odpowiednie miejsca i zakamarki, gdzie budy powinny stanąć i gdzie nie „zaopiekują się” nimi żadne niepowołane ręce 🙂
Po każdym dniu dobrze zrobionej roboty zasłużyłyśmy na nagrodę…