Pako nie bardzo czuje się zobowiązany po tym, ile dla niego zrobiłam. Nie pamięta tych chwil, gdy zupełnie zdany na mają łaskę leżał wtulony w kocyk na kolanach. Kila dni temu, razem z całkowitym powrotem do zdrowia, przypomniało mu się, że jest dzikim kociakiem. Zaszczyt pogłaskania go spotyka mnie tylko w porze karmienia lub gdy zaskoczę go we śnie.
Jakoś mi to nie przeszkadza. Najważniejsze, że wygraliśmy batalię z wirusem. Pako wyzdrowiał, a na oswajanie jeszcze przyjdzie pora 🙂