Nie wiadomo, kto był bardziej przebiegły, czy to małe szylkretowe cudo, czy ja. Stawiam na szkraba. Kusiła swoim pięknym umaszczeniem przechadzając się z gracją w okolicach moich stałych ścieżek. Nie mogłam się oprzeć. Zapolowałam. I co? I wzbogaciłam się… o PIĘĆ nieufnych maluchów i ich dziką matkę do sterylizacji. I jak to zazwyczaj bywa oprócz upatrzonej przeze mnie dziewczyny, żadne z jej rodzeństwa nie było już szylkretowe 🙂
Moja próżność została ukarana w dwójnasób. Okazało się bowiem, że mała szylkretka – to dzik nad dzikami. Nie polubiłyśmy się. Z resztą rodzeństwa powoli się dogaduję, a ona… ona ma mnie w nosie. Tak mi się odwdzięczyła, za to, że wyciągnęłam ją w dwudziestostopniowy mróz z blokowej piwnicy
Odrobaczanie aferzystki w rękawicach ochronnych…
rany, rany, rany…
jaka CUDNA…
śliczna
dziki dziku, nie wygłupiaj się, w fajnym domku jesteś:-)
Mój brat twierdzi, że jest…dziwna, a nie cudna ;D Że ma zachwiane proporcje w budowie ciała, szczególnie jeśli chodzi o głowę 🙂
Przez jej urodę chętni walą drzwiami i oknami i jest szansa na świadomy dom, któremu nie będzie przeszkadzać, że kotka nie lgnie do człowieka 🙂