Już jakiś czas temu zauważyłam, że pojawia się w sieci (więc pewnie w realu jeszcze więcej) dobrowolnych, samorządnych i niezależnych społecznych organizacji kobiecych działających głównie na terenach miejskich ;), tj. kół gospodyń miejskich (niektóre blogują – KGMiP, niektóre mają swoje profile na fejsbuku) Spotykają się nieoficjalnie, półoficjalnie, oficjalnie ucząc od siebie, rozwijając, przyjemnie spędzając czas. Bez ciśnienia, bez zadęcia, bez sponsora strategicznego ;), ot tak, dla przyjemności i dla kotów przy okazji …
To jakiś chyba mój „atawizm”, o którego pielęgnowaniu marzę już od dawna.