Od nich się zaczęło… Podrzuconych w pudle w tomaszowskim lesie miał nikt nie znaleźć. A jednak. Szóstka osesków z dwiema matkami „przejazdem” z Tomaszowa do Łodzi trafiła do mnie i podbiła moje serce. Z resztą nie tylko moje.
Sprzątanie w kuwetach, karmienie matek, ale przede wszystkim notoryczne gapienie się na te cudne stworzenia było istotą siedmiu dni, które u nas spędziły.
Cała rodzinka zjawiskowa 🙂
Trudno się nie zachwycić. I to piękne dymne umaszczenie…